niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 2

Rano Dorothy jak zawsze wstała rano po jagody na śniadanie dla dzieci. Poszła do pokoju swojej koleżanki, zapukała do drzwi. Nikt nie otwierał więc Dorothy otworzyła drzwi, wszystko była poukładane i był porządek. Ale gdy popatrzała na łóżko zauważyła, że pościel jest zabarwiona na czerwono jakby krew. Dorothy była wystraszona i mówiła po cichu do siebie. : 
-Coś tu jest nie tak!. Jeżeli John mówił prawdę to trzeba powiedzieć wszystkim.  ̶̵  Dorothy rozejrzała się i zamknęła powoli drzwi. Podeszła do łóżka i złożyła kołdrę, którą włożyła do szafki. Pościel trzymała w ręku. Nagle zobaczyła otwartą szafę. Dorothy w myślach mówiła sobie :
-Przecież ona nigdy nie zostawiała otwartych drzwi w szafie. 
Podeszła do szafy i zauważyła, że w szafie jest jakiś cień. Otworzyła drzwi, które mocno skrzypiały. I nagle z jej głosu wydobył się krzyk!. ̶̵  AAAAAAAAAAA!. O matko Boska co to jest!.
Jej ciało było obdarte ze skóry, twarz była spieczona. A na szyi miała znak gwiazdy w kółku. Dorothy zamknęła szafę i poszła jakby się nic nie stało. Poszła do lasu, i zebrała jagody. Gdy wróciła do sierocińca, poszła do kuchni i przygotowała śniadanie. Zadzwoniła dzwonkiem i dzieci przybiegły do stołu. Pomodlili się, i zaczęli jeść. John siedział koło Anne. Dziewczynka, tego dnia była zdołowana i smutna. Nie miała ochoty z nikim rozmawiać. John był zdziwiony oczywiście nie tylko on ale i opiekunki i dzieci. Kiedy dzieci skończyły jeść, poszły się bawić na dworzu. Dorothy poszła do Anne i zaczęły poważną rozmowę.  

sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 1

Chłopiec o imieniu John, miał 6 lat. Mieszkał w sierocińcu  . Jego mama zmarła podczas porodu, a ojciec został zamordowany. John był wesołym dzieckiem. John miał  opiekunkę, miała na imię Dorothy. John kochał Dorothy, traktował ją jak własną matkę. Chłopiec zaprzyjaźnił się z dziewczynką, która miała na imię Anne. Dziewczynka zawsze na twarzy miała uśmiech. Zawsze pomagała wszystkim w sierocińcu. John zawsze widział wieczorem swego ojca. Dorothy mówiła, że to jest jego wyobraźnia, ale chłopiec w to nie wierzył i rozmawiali razem wieczorami. Aż pewnego wieczoru chłopiec wyszedł z pokoju i szedł korytarzami. Podłoga strasznie skrzypiała. Chłopiec starał się, żeby Dorothy go nie usłyszała, ani żadne opiekunki w sierocińcu. John w końcu trafił na balkon, usiadł z misiem na ławeczce, która była na balkonie. Nagle rozbłysnęło się światło i z chmur wyszedł Johna ojciec. Rozmowa zaczęła się ni jako. Ojciec nie wiedząc jak powiedzieć Johnowi co się dzieje w sierocińcu zaczął rozmowę : 
-Jak tam u Ciebie? Dobrze się czujesz? ‒ ojciec spytał z nagłym zamachem.
-Dobrze. Oczywiście, że się dobrze czuję, ale chyba mam katar. ‒ John odpowiedział.
-Mam do Ciebie sprawę, ale to musi zostać między nami. 
John nie domyślał się o co może chodzić i nagle wykrzyknął :
- Powiedz tato no powiedz! Ja nikomu nie powiem. 
Ojciec bał się, że John może powiedzieć komuś, ale wydusił z siebie : 
-Synku musisz uważać, ponieważ w sierocińcu dzieje się coś złego, nie wchodź do niepotrzebnych pomieszczeń i staraj się zawsze być koło Dorothy. ‒ Ojciec czekał, aż John odpowie. 
Chłopiec był wystraszony, nie wiedział o co chodzi. Chciał powiedzieć ojcu, że będzie się starał. Ale ojciec zniknął i z drzwi od balkonu wyszła Dorothy i spytała sie: 
-Co ty tu robisz?! Jest ciemno i niebezpiecznie. ‒ Dorothy była zła na chłopca.
Chłopiec był wystraszony i chciał powiedzieć o wszystkim opiekunce, ale nie mógł. Powiedział : 
-Siedzę nie mogłem spać. 
Dorothy wzięła go za rękę i zaprowadziła go do pokoju, ucałowała go przy drzwiach. John spytał się czy tu coś się stało czy kogoś kiedyś zabito. 
Opiekunka była zdziwiona z kąd on wziął taki pomysł i powiedziała : 
-Już spać, nikogo tu nie zabito. ‒ Opiekunka zamknęła powoli drzwi, żeby nie chałasowały i poszła. Całą drogę myślała i myślała. Czuła, że jakby coś za nią szło więc się odwróciła. Nikogo nie zobaczyła i pobiegła do pokoju. Położyła się do łóżka i całą noc myślała, że może naprawdę kogoś tutaj zamordowano.